Już nie zaśpiewamy "mniej niż zero"
Od kilku dni trwały prace ziemne, kończono kładzenie rur ze spadkami, układano warstwami piasek i zagęszczano. W tzw. międzyczasie zdecydowaliśmy się trochę wyrównać drugą część działki, zeby dalo sie jakiegoś grila czy placyk zabaw zrobić. Po ostatnim deszczu taka zupa gliniana sie zrobila, ze zakopala sie na dzialce przy wjezdzie wywrotka z pospółką, masakra.
Koparka zrobiła w niektórych miejscach ponad półmetrowe koleiny, nie wyrównała tego po sobie, może tam jeszcze sam bedzie wjezdzal.
No i na koniec zapisków stan zero wylany. Chcieliśmy być przy wylewaniu, ale się nie udało :)
Do tego etapu raczej nie było nerwów. Bardziej mąż podchodził i zagadywał ekipę czy wykonawcę, ale widzę, że nasze pytania spotykają się z dziwnym odbiorem - chyba oni wolą jak im się nic nie mówi i o nic nie pyta :) ale niestety, trafili na dociekliwych, ale uprzejmie dociekliwych. Czasami myślę sobie, że pewnie pytamy o podstawowe sprawy, ale wtedy powtarzam, że mogli trafić gorzej. Np. na tzw. ekspertów fachowców ;)